Pages
Item 71
left page dowców oraz około 20 okrętów poważnych kolorów morskich spokojnie dobrze na północ na wysokość podobno nie wiele mniejszą niż Islandja by potem brać kurs południowo wschodni do Szkockich brzegów Glasgow. Z radością niekłamaną choć z przeziębieniami i katarem który u mnie był niezmiernie dokuczliwy i którego nawet na lądzie przez 3 tygodnie nie mogłem się wyzbyć oglądaliśmy brzegi Irlandii potem Szkocji choć wkrótce nastąpiło oddzielenie się konwoju mającego dopłynąc do Liverpool podczas gdy my płynęliśmy do Glasgow. Zieleń brzegów Szkocji oraz góry Szkocji witaliśmy z niekłamanym zachwytem a lasy widziane z pokładu okrętu wprawiały nas w jak najlepszy humor, chociaż angielski deszcz rosił gęsto i słońce zniknęło już dawno z horyzontu. Zameczki Szkockie wydawały nam
right page się pałacami znanymi z powieści angielskich a mnie przypominały się ponadto czasy Szerloka Holmesa detektywa Scotland-Jardu o których w młodości mej rozczytywałem się. Wreszcie po 14 dniach podróży i po „huśtaniu” morskim podczas którego i mnie trochę mdliło choć w żadnym wypadku nie tak jak innych wielu z tego powodu cierpiących, spokojnie i szczęśliwie dobrnęliśmy do portu o wielkiej ilości przeróżnych okrętów przeważnie wielkich jednostkach gdzie po nocy postoju rozpoczęliśmy płynąć lecz już kolorowymi barkami 2-ma w głąb rzeki „Clyde” do Glasgow. Wśród przeolbrzymich doków okrętowych i różnych innych kolosów fabrycznych z lasami kominów wśród okrzyków i wiwatów robotników nas witających z fabryk pobliskich płynęliśmy od rana do wieczora by wreszcie zarzucić kotwicę do portu gdzie każda pięć [?] ziemi [?] jest wykorzystywana obok