Diary, 1943-1944

ReadAboutContentsHelp


Pages

Item 11
Complete

Item 11

left page Moja Kochana Różyczko! Wiesz – jestem zalany – ale cicho – [illegible] – cichutko – bo rozumiesz poszedłem do „Repro” [?] służbowo – a te dranie mimo tej kanikuły choć nago chodzą – „trują” i to w dzień – nie mówiłbym w nocy – ale w dzień – nie mogłem odmówić – pierwszy raz odwiedziłem ich więc dranie butlę wyciągneli – „z taką gadką” – że podchorąży się z nimi napije – „nie pogardzi” – tylko 1 raz – nie pomogły tłumaczenia – „whisky” wypłynęła – cholera ciepłe jakby grzane i tak wkółko 3 razy i jesteś zalany w tym upale. Nie byłbym wypił absolutnie – ale zrozum – gadu-gadu o kraju – jeden z m. Łodzi, drugi z Warszawy, 3-ci z Katowic – dawne czasy, jakto było – naturalnie – że dobrze, że pięknie – (choć niezawsze tak było w rzeczywistości) lecz dziś to wszystko wspomnienie – drogie, cenne i [illegible] z tęsknoty, z ciężkiego życia w tym kraju upalnym i znojnym Alkohol między innemi podnieca – choć tutaj nie trze

right page ba podniet – choć „cierpię” po nocach – rozumiesz [?] sny – naturalnie nie wyłączając erotycznych – w snach tych – uprawiam orgje – przyznaję się do tego – choć wg mnie to szczęście że z Tobą. Wprost nie do wiary – co może w snach stworzyć bujna fantazja – a co poprzez tutaj na pustyni – i do tego po blisko 4 letniej rozłące. i to nie wszystko jeszcze – i to mnie – który albo bardzo mało śnił względnie zupełnie nie śnił. Wiesz onegdaj była taka tańcówka obok w „Warsztatowej” [?] – czy możesz sobie wyobrazić tancerkę na pustyni gołej – ja gdybym tego nie widział – nie uwierzyłbym. na tle nieba rozgwieżdżonego pary tańczące przy dźwiękach orkiestry jazzowej – młode całkiem pary – szukające odrobiny miłości – pod koniec tego roku wojny, gdy radio bohatersko głosi: że ghetto warszawskie 6 tygodni broniło się przed tymi plugawymi Niemcami i że do dziś 2 miliony Żydów zginęło z ich ręki w Polsce. Naturalnie że takie kon

Last edit almost 5 years ago by KBrinson
Item 12
Complete

Item 12

left page trasty zawsze były i będą – ale przychodzi chwila w której przychodzi na myśl – przyszłość – a wówczas – – nie chce się żyć – boi poco nadal się męczyć – a wszystkie hasła nowe – począwszy od demokracji a skończywszy na wolności osobistej, są ordynarnym bluffem w rzeczywistości. Gdybyś mnie, ot – tak w tej chwili zobaczyła – niewątpliwie serdecznie byś mnie przywitała, ucałowała – utuliła – (prawda!) – ale równocześnie powiedziałabyś .. że śmierdzę wódką – że jestem pijakiem – a ja – płakałbym tak płakałbym – ze szczęścia, choćby dla tych słów Twoich i na Twój widok, – ale ta wóda – tutaj jest eliksirem zapomnienia trosk codziennych i wywiera duży wpływ na odporność wobec szeregu chorób panujących niemiłosiernie w tym kraju. Dziś już 28 czerwiec 1943 mija więc 2 miesiące od chwili odpisania Tobie na Twą pocztówkę – nie martwię się, że od Ciebie nie mam wiadomości może lepiej dla Ciebie jeżeli nie będziesz pisała do mnie – ja zaś

right page też pisał do Ciebie nie będę. – Cieszę się na wyjazd do Palestyny który do 2ch tygodni winien nastąpić, gdyż obecnie dnie a szczególnie wieczory po upalnych dniach dają się we znaki, tam zawsze łagodniejszy klimat, no i kraj kulturalniejszy. otrzymałem list od Janka Butlerteiga [?] z sierocińca z Palestyny pisany przez wychowawcę – pisze że jest mu tam „dobrze” i uczy się – biedne dziecko –. Wczoraj siedziałem całe popołudnie rzeką, gdyż w namiocie „zalewał się” każdy potem, że trudno było wytrzymać, potem zjadłem kolację z kurcząt mizerją i kartofelek i [illegible] australijskiego z lodu [?], potem nudziłem się do w pół dziesiątej, wreszcie namoczyłem moskitierę i ułożyłem się do snu – spałem twardo obudziwszy się o 5-tej rano – zły – dlaczego nie wiem – ale potem zły – jak pies – na wszystko – wszystkich, a taka złość kończy się znowu jak zwykle szklanką whisky, by poprawić humor i zapomnieć o wszystkim. Po dłuższej przerwie i w odległości 1.200 mil kończę list już w sierpniu 6-tego. Powód – w Iraku upały były wielkie – tak że i ciężko było żyć a co dopiero pisać no i w związku z tem „dolce far niente”

Last edit almost 5 years ago by KBrinson
Item 13
Complete

Item 13

left page i brak tematu, względnie jest temat ale nie chce się pisać a więc ostatnie wg mnie w życiu spojrzenie na Irak. Kiedy staliśmy tam na pustyni – pustynia ta poza glebą samą, nie czyniła wrażenia pustyni, miasto namiotów, ruch duży wszędzie pełno ludzi i wszystkiego w związku z tem ten ruch wozów, lecz kiedy poszczególne oddziały zaczęły wyjeżdżać, tereny raz za razem opustoszały, a Arabowie wszystko pobrali do tego stopnia że nawet kruk nie miał żeru, gdyż każda puszka z konserw mała, szkło jednym słowem wszystko kradli i szakale coraz częściej i bliżej urządzały koncerty – odniosłem smutne wrażenie, dopingujące nas wszystkich do szybkiego wyjazdu, tem bardziej że jasnem dla nas było że jedziemy do Palestyny znanej większej ilości żołnierzy jako kraj – „Europa” gościnnie ich przyjmujący. W smutku otaczającym nas i w krajobrazie smutnym przesiedzieliśmy kilka dni czekając na dzień wyjazdu, który wreszcie nadszedł 10 lipca br. Wyjeżdżając oglądałem krajobraz Iraku, tego kraju gdzie przesiedziałem 18 miesięcy, nawet zupełnie dobrze i gdzie wg. mnie powróciłem do zdrowia

right page a po otrzymaniu pocztówki od Ciebie do równowagi. Jechaliśmy długą kolumną ciągnącą się na przestrzeni może 10–15 km, a wozy prawie wszystkie było prowadzone przeważnie przez młode dziewczęta. Pierwszy nasz etap który około 3ciej popołudniu osiągnęliśmy był Bagdad, gdzie miłą niespodzianką dla mnie była wiadomość o wylądowaniu desantu na Sycylii i w związku z tem rosły domysły odnośnie rychłego powrotu do kraju. Miało się to 10 lipca 1943. Dziś 18 sierpnia 1943 kampania sycylijska ukończona została akuratnie wczoraj o 3ciej rano zdobyto Messynę ale jeszcze do Ciebie daleko… daleko. Podróż minęła względnie szybko, robiliśmy dziennie od 120–150 od pktu etapowego do pktu, droga przez pustynię cały czas, jednak szosa asfaltowa rok temu ułożona i całkowicie przez anglików wybudowana długości około 1.200 mil. Na postojach dziewczęta zmuszane były wyjeżdżać do obozów za druty, gdzie też z nami [illegible] na gołej ziemi sypiały mając wody pod dostatkiem, podczas gdy u nas brak był wody [illegible] a spaliśmy na wozach lub ziemi. Po upałach strasznych dających się w dzień i w nocy we znaki po 4 dniach podróży w nocy

Last edit almost 5 years ago by KBrinson
Item 14
Complete

Item 14

left page pewnej zmarzliśmy i odtąd noce mamy chłodne. W Transjordanii w dzień mieliśmy paskudny „chamsin” a więc burzę piaskową zaś w nocy paskudne zimno. Piękna jest droga z Transjordanii z pustyni z obozu i fortu [?] z „afrag” [?] aż do samej Palestyny, ciągle zjeżdżaliśmy z gór aż do samej Jordanu tej świętej rzeki, a potem dalej aż na poziom morza, przejeżdżaliśmy miejsca w Palestynie gdzie obok toru kolejowego ustawione były angielskie tablice informacyjne o tem że miejscowość leży na poziomie morza. Po 5 dniach podróży dojechaliśmy szczęśliwie do Gedery gdzie po 4ch dniach udaliśmy się na nowe m. [?] p. El. Mughar Obóz nasz leży niedaleko wioski arabskiej o tej samej nazwie w kotlinie między pardesami, mamy łaźnię z prysznicami, ustęp oddalony od namiotu około 500 m żyjemy jak na letnisku we Włoszech. Ja sam urządziłem się i zadomowiłem zaraz też wyjechałem do Tel Awiwu do Geny, których naturalnie moje zjawienie się zdziwiło, gdyż mego przyjazdu nie przeczuwali sądząc że jestem w Indiach. W następna niedzielę byłem u Janka Butler Teiga [?] w sierocińcu, przyjął mnie chłodno – duży, ładny, chłopak

right page wysoki, wychowuje go sierociniec polonijny – rozmawia z dziećmi po żydowsku (żargonem). Kształcą go tu w tym duchu i się miewa tam zupełnie dobrze. Zakupiłem mu drobnostki gdyż nie brak mi niczego, powoli do mnie się przyzwyczaja tem bardziej że będę go raz w tygodniu odwiedzał. Okazało się że rodzice jego żyją w Rosji w Samarkandzie by dziecko ratować oddali go do sierocińca chrześcijańskiego z którym to sierocińcem opuścił Rosję. W Teheranie rozpoznano go jak dziecko żydowskie i po wielu tarapatach i jego osobistym szczęściu udało mu się przybyć do Palestyny gdzie się ma zupełnie dobrze. – Życzyłbym sobie by mój K. Romuś w Polsce obecnie względnie nawet później miał takie warunki wychowania. Rodzice piszą do niego rozpaczliwe listy, na co ja odpisałem im uspokajający list z dopiskiem syna i jego wychowawcy. Pozatem wysłałem Tobie drugą paczkę przez Turcję, a niezależnie od tego przesłałem pieniądze do Londynu na dalsze 2 paczki czyli do dziś dnia 5 paczek skierowałem już na Twój adres może którąś z nich otrzymasz.

Last edit almost 5 years ago by KBrinson
Item 15
Complete

Item 15

left page Narazie piszę do Ciebie na szpitalnym łóżku gdzie już 3 dzień przebywam na szczęście nic poważnego i sądzę że wkrótce będzie dobrze i wrócę do oddziału. Po 7dniach pobytu w szpitalu wróciłem z 5-dniowym zwolnieniem od zajęć do kompanii po 1dniowym pobycie otrzymałem przepustkę i wyjechałem do Geny [?], skąd znowuż do Hajfy które to miasto bardzom sobie upodobał jako niezwykle pięknie położone. Tam miałem adres do pewnej Krakowianki z którą spędziłem wieczór. Tamże również odwiedziłem żonę mego sąsiada z Płaszowa p. Krzepicką która obecnie wg. mnie pięknie żyje. Wiesz że wyczytałem adres Blacheiwecza [?] który bawi w Sydney – napisałem też kilka słów do niego kończę serdecznie Cię całuję i pozdrawiam Twój Zyga

right page El Bashid – Palestyna 9 września 1943 Moja Kochana Różyczko! Wczoraj wieczorem wszystkie radiostacje Aliantów podały wiadomości o kapitulacji Włoch dziś rano rozeszły się wśród nas w obozie niesprawdzone plotki jakoby Turcja wypowiedziała wojnę Niemcom a nawet jej wojska wkroczyły na terytorium Bułgarii. Ile na tem prawdy (odnośnie Turcji) nie wiem – są to jednak nasze „pobożne życzenia” bo tędy ma prowadzić nasz szlak do Polski tędy spodziewamy się wrócić, bo i jak najbliżej i jak najkorzystniej z uwagi na zarazę i agresywność Sowietów. Naturalnie dopiero z czasem (do dni 14tu) coś niecoś więcej będziemy wiedzieli w tej sprawie – lecz wydarzenia te tak doniosłe dla dalszego biegu wojny mają też i wpływ, a poniekąd kształtują nasze dusze – nasze nastawienie psychiczne, – wierzę że i Wasze tam w kraju – Wam którzy napewno więcej potrzebujecie tego bodźca, aniżeli my. W związku z tem wszystkim, myśli moje jak zwykle kierują się ku Wam, no a przedewszystkim ku Tobie. Nie taję też że ilekroć myśli moje kierują się ku Tobie, pierwsze skrzypce „gra” żądza ze wszystkiemi przynależnościami

Last edit almost 5 years ago by KBrinson
Displaying pages 11 - 15 of 75 in total